Dotychczas na swoim motocyklu (BMW GS) na dłuższe wyjazdy jeździłem tylko na trasy typowo asfaltowe, a tylko w krótsze trasy w Polsce zapuszczałem się „w krzaki”. Jednak opowieści znajomych motocyklistów o dzikości Albanii zachęciły mnie do zaplanowania kolejnej wycieczki w „najbardziej dzikie rejony Europy” i nie zawiodłem się.
Przygotowałem ambitną trasę i pojechaliśmy w dwa motocykle: kolega na Suzuki V-Strom 650 i ja na swoim leciwym już GS’ie. Wyjazd udał się świetnie: mimo obaw pokonaliśmy wszystkie zaplanowane „odcinki specjalne”, deszcze padał wyłącznie w Polsce, Albania okazała się bardzo przyjaznym miejscem i jedyne na co mogliśmy się skarżyć, to upały :-).
Podsumowanie w skrócie:
- Dystans: prawie 5000 km, z niemal czego 2000 km w samej Albanii,
- odwiedzonych 9 krajów i przekroczonych 15 granic,
- 21 tankowań, koszt paliwa 1.554 zł, średnie spalanie 5,64 l/100km,
- zaliczonych 10 dróg o charakterze turystycznym,
- najwyższa zanotowana temperatura: 39 stopni.
Poniżej mapka całej trasy z zaznaczonymi noclegami w czasie dojazdu i powrotu oraz kolejna mapka z zaznaczonymi także trasami o charakterze turystycznym:
Przygotowania
Ustalenie trasy wbrew pozorom nie było takie proste, bo turystyka w Albanii nie jest tak popularna jak w innych krajach Europy które wcześniej odwiedzałem. Ostatecznie trasę ustaliłem w oparciu o przewodnik Pascala, relacje zaprzyjaźnionych motocyklistów którzy byli rok wcześniej (polecili nam pętle Theth oraz prom na zalewie Koman) i Google Maps. Główna trudność polegała na tym że w Albanii nigdy nie wiadomo jaki rodzaj nawierzchni odpowiada jakiemu kolorowi na mapie: żółta lub biała droga może zarówno oznaczać nowy asfalt jak i niemal nieprzejezdną drogę przez góry :-).
Drugim elementem przygotowań było nabycie i założenie poważniejszych opon do off-roadu, ponieważ słusznie ostrzeżono nas że pętla Theth będzie niemożliwa do pokonania na oponach uniwersalnych.
Dzień 1 (środa): przelot z W-wy do Wodzisławia Śląskiego (364 km)
Szybki przelot bez żadnych pozytywnych atrakcji, jedynie dwa mega-korki spowodowane klasycznymi wypadkami na „Gierkówce”. Po wyjeździe z Albanii – rzekomo kraju „dzikich kierowców” – podsumowaliśmy że tam przez wiele dni widzieliśmy tylko skutki jednego wypadku…
Dzień 2 (czwartek): przelot to Osijek (HR) (752 km)
Ponownie nudne nawijanie kilometrów przez Czechy, Węgry do Chorwacji. W Osijek pobieżnie zwiedziliśmy stare miasto i bulwar nad rzeką, zjedliśmy świetny obiad. Przykrym elementem historii tego miasta jest fakt że podczas wojny z Serbią było ono wielokrotnie ostrzeliwane, a ślady widoczne są do dzisiaj.
Wieczorem obejrzeliśmy mecz reprezentacji Polski w Euro 2016…
Dzień 3 (piątek): dojazd i zwiedzanie Sarajeva (BiH) (327 km)
Jeszcze przed wyjazdem z Osijek spotkało nas dziwne odkrycie – okazało się że nawet w terenowym bieżniku możliwe jest… wbicie gwoździa. Delikatne usunięcie pod zakładem wulkanizacyjnym skończyło się sukcesem – okazał się za krótki żeby przebić właściwą część opony.
Przelot przez Bośnię i Hercegowinę po drogach krajowych był w miarę szybki i sprawny. Jedyne przykre wrażenie – znowu związane z niedawną wojną – to wiele zniszczonych i opuszczonych budynków.
Resztę dnia spędziliśmy zwiedzając Sarejewo, w tym słynną Aleję snajperów – ulice prowadzącą do jedynego czynnego ujęcia wody ostrzeliwaną przez strzelców wyborowych z okolicznych budynków i wzgórz.
Samo miasto jest przepięknie położone pomiędzy górami, ma ładnie odremontowaną zabytkową część i wiele ładnych mostów. Do tego wiele meczetów i kultury arabskiej.
Dzień 4 (sobota): Czarnogóra i droga SH20 + Vermosh (AL) (465 km)
Atrakcją przejazdu przez Czarnogórę był most na rzece Tara oraz przejazd przez Park Narodowy Durmitor. Ten most z 1940 roku był wtedy najdłuższym mostem w Europie i został wykorzystany w filmie Komandosi z Nawarony. W tej chwili jest atrakcją turystyczną, m.in. używany do skoków na bungee jumping, a tuż koło niego można zjechać na niemal 1000-metrowej tyrolce.
Drugą atrakcją tego dnia był wjazd do Albanii, dojechanie do odizolowanej od cywilizacji miejscowości Vermosh oraz pokonanie drogi SH20, czemu poświęciłem osobną stronę. W dużym skrócie: legendy o fatalnych drogach w dzikich górach Albanii potwierdziły się :-), jednak od razu zauważyliśmy że Albania bardzo dużo inwestuje w infrastrukturę i duża odcinek drogi został wyremontowany zgodnie z europejskimi standardami.
Wieczór poświęciliśmy na zwiedzanie centrum miasta Szkodra – jednego z większych w Albanii, ładnego i tętniącego życiem.
Dzień 5 (niedziela): droga SH23 i pętla Theth + droga SH25 (211 km)
Ten dzień był dniem próby, ponieważ zakładał pokonanie najtrudniejszej drogi w Albanii – pętli Theth – dojazdu przez góry do miasta, które rzekomo przez całą zimę jest odcięte od cywilizacji. Regiony te są oceniane jako ostoja najbardziej tradycyjnych albańskich górali i naprawdę robią wrażenie – całość trasy opisałem na osobnej stronie, a mniej dociekliwym czytelnikom powinno wystarczyć obejrzenie dwóch poniższych filmików pokazujących typ drogi z jaką przyszło nam się zmierzyć:
https://www.youtube.com/watch?v=sFFuB8GvlMw&width=560&height=315
https://www.youtube.com/watch?v=dZro6ebvlhc&width=560&height=315
Mimo że kończąc tą drogę około 17:00 mieliśmy już wszystkiego dość, to po mocnej kawie zdecydowaliśmy się pojechać dalej na trasę SH25 do zalewu Koman.
Dzień 6 (poniedziałek): prom na zalewie Koman, droga SH22, Valbrone i droga SH5 do Kukes (204 km)
Załadunek i rejs promem po zalewie Koman to temat na oddzielną stronę. Elementem lokalnego folkloru jest użycie łodzi do transportu obiektów codziennego użytku:
Rejs po zalewie Koman jest czymś unikalnym w tej części Europy i bardziej przypomina norweskie fiordy. Dobrze oddaje to poniższy filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=crpk9kDgVV4&width=560&height=315
Po zakończeniu rejsu około południa, pojechaliśmy drogą SH22 i dalej na północ do miejscowości Valbrone, a następnie wróciliśmy w to samo miejsce i pojechaliśmy drogą SH22 i dalej SH5 na wschód do Kukes.
Kukes to ciekawe miasto przy granicy z Serbią, a właściwie z Kosowem, które Albania traktuje jako część swojego kraju, czego dobitnym przykładem jest jedyna autostrada w kraju prowadząca z Tirany (stolicy Albanii) niemal do Prisztiny w Kosowie. Zaobserwowaliśmy tam pierwszy raz ciekawy albański zwyczaj na spędzanie wolnego czasu wieczorami: chodzenie w kółko po głównych ulicach miast – w Kukes wyglądało to o tyle interesująco że przy tej ulicy nie było nic ciekawego…
Dzień 7 (wtorek): droga SH31 Kukes – Peshkopi, droga Shupenze – Librazhd i dalej do Pogradec (221 km)
Kolejny dzień to kolejne dwie ciekawe drogi SH31 Kukes – Peshkopi wzdłuż pasma górskiego z najwyższą górą Albanii i szutrowa droga Shupenze – Librazhd.
Dzień zakończyliśmy w turystycznej miejscowości Pogradec przy brzegu olbrzymiego jeziora Ochrydzkiego na granicy z Macedonią.
Dzień 8 (środa): droga SH75, droga SH78 i droga SH8 do Wlory (409 km)
Zaliczyliśmy trzy kolejne drogi: SH75 w górach na granicy z Grecją, SH78 przecinającą pasmo gór wzdłuż wybrzeża i SH8 ciągnącą się wzdłuż wybrzeża. Upał doskwierał nam niemiłosiernie, w szczycie osiągał 39 stopni. Ciekawostką była restauracja położona przy drodze za kotarą wodną – świetne miejsce dla ochłody, niczym oaza na pustyni :-).
Dzień 9 (czwartek): przelot do Dubrovnika i zwiedzanie (396 km)
Ze względu na wysoką temperaturę staraliśmy się szybko dojechać do Dubrovnika. Stare miasto jest fantastyczne i koniecznie należy je zwiedzić, rewelacyjna jest także wycieczka rasą poprowadzoną zabytkowymi murami (bilet wstępu około 75 zł za osobę).
Dzień 10 (piątek): przelot do Wodzisławia Śląskiego (1277 km)
Nudne nawijanie kilometrów po autostradach.
Dzień 11 (sobota): powrót do W-Wy (367 km)
Podobnie było w Polsce 🙂
Podsumowanie
Albania to świetny kraj dla motocyklistów: niemal same góry i kręte drogi. Przy tym niedrogi i bardzo przyjaźnie nastawiony do turystów. Unikałbym tylko wybrzeża bo jest esencją szalejącego kapitalizmu – pełno wielkich hoteli i jedne wielki plac budowy.
W przeciwieństwie do Norwegii gdzie nastawialiśmy się na bardzo niskie temperatury, w Albanii trzeba być przygotowanym na bardzo wysokie – na kolejny wyjazd kupię bardzo przewiewne ubranie.
Hej, ta miejscowość na wyspie w Czarnogórze to chyba Sveti Stefan
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sveti_Stefan
Tak, dziękuję za podpowiedź.
Cześć.
Super relacja, konkretne drogi i miejsca. Na pewno wykorzystam Twoje rady w przyszłym roku. Chcemy pojechać do Albanii przez Rumunię i, czy możesz podać miejsca, w których nocowaliście i krótko wskazać, czy warto się w nich zatrzymać? Czy nocowaliście pod namiotami, czy na kwaterach? Może masz również jakieś inne praktyczne rady, które pozwolą zaplanować fajny wyjazd. Z góry dziękuję. Jeżeli możesz, to proszę o maila.
Pozdrawiam serdecznie.
p.s.
Gdy klikam na linki umieszczone w Twojej relacji, wyświetla się komunikat, cyt. „Hakerzy mogą próbować wykraść Twoje dane z ride-europe.travel (np. hasła, wiadomości lub informacje o karcie kredytowej). NET::ERR_CERT_COMMON_NAME_INVALID”, i strona się nie otwiera. 🙁
Cześć,
Nie, my jechaliśmy przez Czechy, Chorwację i Bośnię. Nocowaliśmy w poniższych miejscach, są ok ale bez jakiś super rewelacji. Namioty mieliśmy ale nie użyliśmy ani razu, bo – paradoksalnie – było za gorąco i po całym dniu marzyliśmy o prysznicu…
– https://www.booking.com/hotel/pl/ostrawa.pl.html
– https://www.booking.com/hotel/hr/ugostiteljki-obrt-talas.pl.html
– https://www.booking.com/hotel/ba/apartments-berr.pl.html
– https://www.booking.com/hotel/al/kaduku.pl.html
– https://www.booking.com/hotel/al/rozafa-ferry.pl.html – hardcore 🙂
– https://www.booking.com/hotel/al/vila-nika.pl.html
– https://www.booking.com/hotel/hr/artemida.pl.html
Jeżeli chodzi o ten komunika o hackerach, to powinieneś użyć linku http:// a nie https:// (bez „s”) – tam jest domyślny (darmowy) certyfikat SSL i stąd ten komunikat, a z drugiej strony nie ma tam nic poufnego żeby szyfrować dane.
Pozdrawiam,
Marek.
Cześć Marek,
ja mam tez pytanie o noclegi. Czy mieliście je zarezerwowane wcześniej czy szukaliście na bieżąco? I czy według Ciebie takie jechanie na dziko i szukanie noclegu na miejscu ma sens? Bo np. w Chorwacji nie było problemu ze znalezienie…
Fajna , przydatna relacja!:)
Pozdrawiam,
Cześć,
Wszystkie noclegi mieliśmy „upatrzone” na booking.com a rezerwacje na kolejną noc robiliśmy rano wyjeżdżając z poprzedniego miejsca lub po drodze z knajpy z WiFi.
Pozdrawiam,
Marek.
Ciekawa relacja. Pobrałem link do trasy gpx z myślą o planowaniu przejazdu samochodem.