Ten artykuł jest pierwszym z czterech opisujących wyprawę do Gruzji i Armenii, która miała miejsce od 10. czerwca do 5 lipca 2023 roku (26 dni, 10.706 km).
Opis pozostałych części wyjazdu można znaleźć tu: cześć 1: dojazd, cześć 2: Armenia, cześć 4: powrót.
Jak widać na powyższej mapce, moja trasa po Gruzji była nieco chaotyczna – wynikało to z faktu, że gdy dojeżdżałem, to widziałem że pogoda będzie zła, więc po przekroczeniu granicy z Turcją od strony Kars skierowałem się z powrotem na południe do Armenii ale tego samego dnia odwiedzając jeszcze w Gruzji skalne miasto Wardzia. Kilka dni później ponownie wjechałem do Turcji bardziej na wschodzie, a następnie starałem się poruszać na zachód.
Dwukrotny wjazd do Gruzji (raz z Turcji, a raz z Armenii) był stosunkowo szybki i bez zbytnich formalności, jedyne co było specyficzne, to konieczność zakupu lokalnego ubezpieczenia OC (56 zł za 30 dni, można płacić kartą), bo europejska „zielona karta” tu nie działa. Druga ciekawostka to fakt, że pogranicznicy sprawdzali prawo jazdy i robili to niespodziewanie dokładnie, a jako że moje było wydane na początku lat 2000, to wzbudziło ich podejrzenia, bo było tak stare, że nie zawierało współczesnych zabezpieczeń stosowanych w dokumentach.
Dzień 1 (15.06.2023): Skalne miasto Wardzia
Po wjeździe do Gruzji pierwszym celem było skalne miasta Wardzia. Prowadziła tam ładna droga doliną górską. Samo miejsce jest miejsce niesamowite, jest to sieć wielowiekowych, skalnych jaskiń słynące z XII-wiecznego klasztoru, fresków i korytarzy. Zwiedzanie to co najmniej 1-godzinna wycieczka wymagająca pokonania wiele schodów. Niemal od razu po zakończeniu zwiedzania przyszła gwałtowna burza, więc postanowiłem zostać na noc w pobliskim hotelu-schronisku.
Dzień 2 (20.06.2023): Monaster David Gareja
Po ponownym wjechaniu do Gruzji (z Armenii, gdzie byłem kilka dni) w średnich warunkach minąłem w oddali Tbilisi i skierowałem się na południowy wschód, do monasteru David Gareja, położonego przy granicy z Azerbejdżanem. Miejsce jest położone w krajobrazie stepowym, więc robi przepiękne wrażenie. Sam monaster wykuty częściowo w skale też jest ładny ale poza dziedzińcem nie można zwiedzać wnętrz, bo są one nadal zamieszkane przez zakonników.
Tą i kolejne dwie noce spędziłem w nieodległym i bardzo ciekawym miejscu: Oasis Club (https://oasisclubudabno.com/) w Udabno prowadzony przez przemiłych Polaków – po 10 dniach mogłem znowu użyć ojczystego języka :-). Okazało się, że jest to miejsce bardzo popularne wśród Polaków zwiedzających Gruzję wynajętymi w Tbilisi samochodami terenowymi.
Dzień 3 (21.06.2023): PN Vashlovani i Sighnaghi
Celem głównym tego dnia było odwiedzenie Parku Narodowego Vashlovani. Z informacji z internetu wiedziałem, że sam wjazd do parku wymaga indywidualnego pozwolenia i jest on przydzielane wyłącznie dla samochodów terenowych. Po dyskusji e-mailowej z biurem parku wskazano mi ciekawą 35 kilometrową drogę offroad do obszaru chronionego Chachuna:
Jadąc z miejsca noclegu w kierunku parku postanowiłem skrócić sobie drogę, bo wyglądała początkowo na asfalt, choć mocno dziurawy. Niestety w pewnym momencie okazała się zdradliwym błotem, na którym moje opony 50/50 przestały działać :-(.
W miejscowości Dedoplis Tskaro, która jest wejściem do parku, musiałem zapytać o pozwolenie na wjazd dalej. Samo pozwolenie z biura parku nie kosztowało ani złotówki ale formalności związane z jego wydaniem trwały ok 1h (!). A jeszcze z z nim musiałem pojechać do biura straży granicznej i tam po kolejnych 15 minutach oczekiwanie dopiero dostałem właściwe zaświadczenie uprawniające do wjazdu.
Cała ta papierologia okazała się jednak dla mnie stratą czasu, bo wskazana droga, mimo że równa i ładna, po ostatnich wielogodzinnych opadach okazała się być pokryta bardzo śliską gliną. Bo kilkunastu minutach walki i pierwszej wywrotce postanowiłem zawrócić, udało mi się przejechać tylko około 7 z 35 kilometrów.
Wracając na zachód, odwiedziłem miasto Sighnaghi, które ze względu na położenie ma fantastyczny widok ze wzgórza. Ponadto są tam doskonale zachowane mury obronne, na które można wchodzić.
Dzień 4 (22.06.2023): czekanie, aż przestanie padać
Tego dnia padało non-stop od rana do wieczora, więc trwoniłem czas czytając przewodnik, opisy tras na północy Gruzji i oglądając serial na Netflix.
Dzień 5 (23.06.2023): Tbilisi
Tbilisi zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie: ładna starówka ze starymi domami z charakterystycznymi balkonami, szeroka rzeka z bulwarami, góry dookoła, mury starej twierdzy, ładne świątynie, kolejka linowa i ładny park w środku miasta.
Dzień 6 (24.06.2023): Gruzińska Droga Wojenna i Stepantsminda
Pierwszym celem tego dnia był monaster Jvari niedaleko Tbilisi, z pięknym widok na łączące się rzeki i drogę prowadzącą na północ.
Drugim celem była twierdza Ananuri położona przy zalewie Zhinvali – widok „pocztówkowy”:
Dalej jadąc na północ pokonuje się tak zwaną „Gruzińską Drogę Wojenną” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gruzi%C5%84ska_Droga_Wojenna) – strategiczne połączenie przez Wielki Kaukaz, które jest obecnie wykorzystywaną główną drogą z Gruzji do Rosji. Wiedzie przez przełęcz Krzyżową na wysokości 2400 m npm. Robi niesamowite wrażenie ale komunikacyjnie jest to koszmar – kolejki tirów, dziurawe i „urwane” fragmenty, zwężenia :-(. Ale jest to coś, co będąc w Gruzji trzeba koniecznie zobaczyć.
Ostatnim celem tego dnia był monaster Gergeti Trinity z XIV wieku, „ikona” Gruzji, spod którego jest doskonały widok na ośnieżony szczyt Kazbek.
Przed powrotem do Stepantsmindy pojechałem jeszcze z ciekawości zobaczyć jak wygląda północny fragment Drogi Wojennej i przejście graniczne z Rosją, ale nie było tam nic ciekawego.
Wieczór spędziłem w Stepantsminda – to mocny kandydat w konkursie na najbrzydsze miasto turystyczne świata 🙁 … ale widok na ośnieżony Kazbek i tak powoduje że jest pięknie 🙂
Dzień 7 (25.06.2023): Droga off-road do Shatili
Trasa do Shatili (https://dangerousroads.org/eastern-europe/georgia/6311-datvisjvari-pass.html ) przez przełęcz 2689 m npm. udała się rewelacyjnie – droga okazała się przyzwoicie zabezpieczona i na bieżąco naprawiana, więc przejechałem bez strachu. Widoki były super, obiad zjadłem niby w hostelu ale raczej wyglądający na zwykły prywatny dom.
Miejscowość Shatili jest oddalona o 100 km od najbliższej stacji paliw, w tym 80 km off-road, mimo to z mojego 16-litrowego zbiornika paliwa zostało tylko trochę mniej niż połowa paliwa. W tym momencie przestałem się bać problemu niezbyt dużego zasięgu mojego motocykla, bo efektywnie okazał się on wynosić około 360 km.
Na nocleg tego dnia wybrałem miejscowość Telavi aby mieć dobry start do kolejnej trasy górskiej. Tego dnia byłem już tak zmęczony, że nie miałem już siły zwiedzać miasta.
Dzień 8 (26.06.2023): Droga off-road do Omalo
Tego dnia celem była droga do Omalo (https://dangerousroads.org/eastern-europe/georgia/1895-abano-pass.html). Była to zdecydowanie najtrudniejsza droga górska, jaką kiedykolwiek przejechałem, mimo że od ostatniego „cywilizowanego” miasta do Omalo jest tylko 70 km, to niemal cały ten odcinek, włącznie z wjazdem na przełęcz Abano (2864 m. npm) jest poprowadzony drogą offroad, miejscami bardzo wąską, eksponowaną i ze stromymi nawrotami – poniższy film powinien to ilustrować.
W połowie drogi do Omalo na przełęczy spotkałem dwóch motocyklistów, jednego na lekkiej Hondzie CRF 300 z torbami, a drugiego na BMW F700 GS (lub F800 GS) z kuframi i ten drugi zdecydował się nie ryzykować dalszej drogi i zawrócił.
Gdyby nie zapowiedź pogorszenia pogody, to zostałbym w Omalo odpocząć i pozwiedzać ale mając wizję pokonywania tej deszczu na mokrej nawierzchni zdecydowałem spiąć się i jeszcze tego samego dnia wrócić.
Pod koniec dnia dojechałem do miejscowości Mtskheta, z powrotem niedaleko Tbilisi. Tego dnia roaming danych przestał mi działać, więc musiałem wybrać hotel „z ulicy”. Mtskheta jest bardzo ładnym miastem ale niestety nie miałem już siły ani czasu na zwiedzanie.
Dzień 9 (27.06.2023): Przejazd do Swanetii
Celem tego dnia był przejazd na północny zachód Gruzji do Swanetii. Szczęśliwie nie złapał mnie żaden deszcz. Główna droga tranzytowa E60 w centrum kraju przez góry od Surami do Zestafoni jest fatalna ale jest już budowana autostrada – ciekawe, że robią to Koreańczycy albo Hindusi.
Dzień 10 (28.06.2023): Droga off-road przez przełęcz Zagari do Ushguli i Mestia
Pierwszym celem tego dnia była droga off-road na przełęcz Zagari (2620 m. npm, https://dangerousroads.org/eastern-europe/georgia/1269-zagar-pass-georgia.html) – w porównaniu z Omalo to technicznie była „kaszka z mleczkiem”. Na punkcie widokowym przed przełęczą spotkałem ekipę ze Śląska w terenowym busiku, wybierali się na treking na okoliczne szczyty.
Po pokonaniu przełęczy zjeżdża się do miejscowości Ushguli, znanej jako jedna z najwyżej położonych (2100 m. npm) stale zamieszkałych osad w Europie. Okazała się być miejscem popularnym wśród zagranicznych turystów, bo jest dużo łatwiej dostępna od północy od strony Mestia – niemal do końca asfaltową drogą. Jest tam wiele niedużych hoteli i restauracji, więc można się zatrzymać na posiłek.
Kolejnym celem był punkt widokowy nad miejscowością Mestia w masywie góry Uszba dostępny drogą off-road. Sądzę że było to najpiękniejsze miejsce w Europie, gdzie można się dostać motocyklem mojego typu. Panorama ośnieżonych szczytów górskich otacza mnie w 360° – coś niesamowitego!
Sama miejscowość Mestia to taki odpowiednik naszego Zakopanego, tylko więcej gór wokół. Ale miasteczko niestety niezbyt ładne, wygląda jakby wszystko było w remoncie…
Noc spędziłem w niedalekim guesthouse’ie.
Dzień 11 (29.06.2023): droga do Batumi i zwiedzanie miasta
To był ostatni dzień w Swaneti. Droga z/do Mesti to przyjemność jazdy sama w sobie. Do Jvari to ok 110 km zakrętów i górskich serpentyn. I praktycznie brak innych pojazdów (inaczej niż w Alpach…).
Z Jvari na południe pojechałem dalej od wybrzeża, wybierając lokalne drogi bardziej na wschód. Po południu dotarłem do Batumi.
Spacer i przejazd kolejką linową w Batumi zrobiły na mnie spore wrażenie, to zupełnie inne miasto niż zabytkowe Tbilisi. W przewodniku jest opisywane jako letnia stolica Gruzji. Architektura nowych budynków została zaplanowana z rozmachem – takich wielkich hoteli przy wybrzeżu w miastach w Europie jeszcze nie widziałem. Poza wspomnianą kolejką linową na punkt widokowy w Batumi jest bardzo długa promenada przy plaży licznie odwiedzana przez turystów.
Wyjazd z Gruzji
Kolejny dzień w całości przesiedziałem przeczekując opady deszczu. Kolejnego dnia opuściłem Batumi i Gruzję kierując się przez Turcję w kierunku domu, co zostanie opisane w kolejnym artykule.
Podsumowanie i różne uwagi
Gruzja wydała mi się przyjaznym, bezpiecznym i ciekawym do zwiedzania krajem. Tereny górskie charakteryzują się pięknymi krajobrazami z bujną zielenią. W mniejszych miejscowościach widać sporo biedy, niedokończonych budów i opuszczonych budynków.
Nieoczywistymi zagrożeniami dla motocyklistów, do których należy się przyzwyczaić, są:
- bydło wchodzące na drogi, co może wymagać ostrego hamowania i niekiedy też zatrzymania,
- psy szczekające i goniące motocykle, co z kolei może wymagać gwałtownego przyspieszenie i ucieczki,
- jednoczesna kombinacja powyższych, tj. bydła i pilnujących psów, co jest najtrudniejsze, bo bydło blokuje możliwość ucieczki, więc pozostaje odganianie psów nogami 😉
Podobnie jak w Armenii, trzeba zwracać uwagę na rodzaj paliwa wybieranego na stacjach: „regular” oznacza paliwo 92 oktanowe do starszych pojazdów, „premium” 95 oktanowego do współczesnych.
W Gruzji jest generalnie niedrogo ale jest tu taki nieprzyjemny zwyczaj w restauracjach, że doliczania do ceny w menu jeszcze 15% za „serwis”, więc ostateczny rachunek się różni.