W połowie maja, po dobrych wspomnieniach z podobnej trasy z zeszłego roku z Rumunii, jako inaugurację wyjazdowego sezonu 2024 wybrałem na trasę „ACT Grecja” (https://adventurecountrytracks.com/greece-act/). Rozważałem wyjazd do Chorwacji, ale porównując prognozy pogody dla obu krajów, wybrałem Grecję, bo ryzyko opadów było mniejsze, a dojazd do odleglejszej Grecji to tylko jeden dzień jazdy autostradą dłużej. Miałem jeszcze w rezerwie sprytny plan, żeby wracając w kierunku Polski „zahaczyć” o Chorwację, co niestety nie do końca się udało.
Cała trasa łącznie zajęła mi 12 dni i pokonałem 5500 km oraz 12 krajów (!) – to taki urok Bałkanów, że można przejechać 1 dnia przez 3 kraje…
Noclegi
Tradycyjnie wziąłem ze sobą namiot, ale w Grecji kempingi są mało popularne (przekonałem się o tym już kilka lat temu w czasie wyjazdu „turystycznego”), a w górach, którymi wiodła trasa ACT, praktycznie ich nie ma. Autorzy trasy zaplanowali ją tak, aby dni jazdy kończyły się w ciekawych miejscowościach turystycznych. W teorii nie powinno było być kłopotów ze znalezieniem noclegu, ale w praktyce okazało się, że w połowie maja sezon w Grecji się jeszcze nie zaczął. Dla mnie był to „szok i niedowierzanie”, bo temperatury były zdecydowanie powyżej 20 ℃, ale Grecy chyba ruszają w góry, dopiero jak w miastach jest upał nie do wytrzymania. W konsekwencji tego np. miejscowości Ano Chora przez booking.com nie było można znaleźć żadnego otwartego noclegu. Na miejscu okazało się, że czynne są tylko dwa hotele, z czego jeden był całkowicie zarezerwowany przez uczestników zawodów rowerowych, reszta była zamknięta „na głucho”.
Reasumując, wszystkie noce na trasie ACT spędziłem w małych hotelach/B2B, z wyjątkiem końca dnia 3, kiedy to zanocowałem „na dzikusa” w urokliwym miejscu rekomendowanym przez autorów trasy przy zabytkowym rzymskim moście:
Trudność trasy
Trasa przez autorów jest określana jako „Expertize level: Advanced”, dokładnie tak samo w Rumunii. Jednak moje subiektywne wrażenie było takie, że była ona na ogół trudniejsza i wyceny poszczególnych dni były trochę mylne i to w obie strony. Dla mnie najtrudniejszy był „dzień 1”, wyceniony przez autorów jako „medium”. Złożyło się na to „rumowisko” przez środek drogi z luźnymi dużymi kamieniami, niedługo potem stromy podjazd przez środek czyjegoś zabudowania oganiając się od hordy niepilnowanych przez nikogo wielkich psów ☹️ oraz kilka pomniejszych trudności na luźnych kamieniach w górę lub w dół. Pod koniec tego dnia dogoniłem motocyklistę z Niemiec na załadowanej Aprilia Tuareg 660 i on potwierdził, że też miał z tym problem i wywalił się w obu wspomnianych miejscach.
Z kolei „dzień 3” wyceniony jako „hard” okazał się bez większych trudności, więc nawet nie rozważałem szukania sugerowanego objazdu jednego z fragmentów oznaczonych na trasie. Epickie sceny wspólnego pokonywania rzeki brodem pokazane na filmie autorów trasy (na końcu ich strony WWW) okazał się niemal trywialnym przejazdem, na który pewnie nie zwróciłbym uwagi, gdyby nie zapamiętana scena z tegoż filmu.
„Dzień 5” wyceniany jako „easy/medium” okazał się mieć na początku tak trudny kamienisty i zarośnięty podjazd, że zdecydowałem się go objechać – droga wyglądała na dawno nieużywaną przez cokolwiek.
Pozostałe fragmenty tras off-road, co starałem się pokazać na poniższych filmach, były dobrze utrzymanymi drogami lokalnymi lub „technicznymi” (m.in. dla pszczelarzy, którzy rozstawiają przy nich swoje ule). Widać było, że mimo szutrowej i częściowo skalistej oraz pokrytej niekiedy luźnymi kamieniami nawierzchni są regularnie używane, dzięki czemu można było śmiało nimi jechać. W dniu 3 były fragmenty prowadzące przez lasy, tam były miejsca mokre i z głębokimi koleinami z błotem, więc mimo że najczęściej było sucho, to miałem tam kilka drobnych przepraw. Prawdopodobnie po większych deszczach te przeprawy mogłyby nie być takie łatwe.
Możliwe też że rozbieżności w wycenie trudności wynikają z faktu, że trasa była utworzona przez autorów w 2017 roku i od tamtego czasu Grecy poprawi jakość niektórych odcinków, a niektóre zostały „zapuszczone”.
Oczywiście wybierając się na tą trasę trzeba mieć opony z porządnym bieżnikiem terenowym, bo na podjazdach z luźnymi kamieniami lub w błocie inaczej będzie ciężko. Ja tym razem miałem Metzeler Karoo 4, które spisały się znakomicie. Dygresja: w moim odczuciu nowy model dużo lepiej jeździ po asfalcie niż poprzedni Karoo 3 – opony są cichsze i nie „telepią”.
Dojazd
Mój wyjazd zaczął się od 3-dniowego relatywnie spokojnego dojazdu do Grecji. Podobnie jak w drodze do Gruzji rok temu, zatrzymałem się w Gyor na Węgrzech (niedrogi hotel Baross blisko centrum i bezpiecznym wewnętrznym parkingiem dla motocykla) i w Nisz w Serbii (tani i klimatyczny „guesthouse” Etno Konak Tašana też blisko centrum i z patio, gdzie można bezpiecznie zaparkować motocykl, uwaga: płatność tylko gotówką!).
Okazało się szczęśliwie, że Serbowie skończyli autostradową obwodnicę Belgradu i teraz obok ich stolicy szybko się „przelatuje”, bo pamiętam że jeszcze rok temu przebijałem się tam przez upiorne korki obok trwającej budowy. Także wygodna dwupasmowa autostrada z Warszawy skończyła się dopiero za granicą w Grecji. Tam zaczął się jednopasmowy odcinek drogi krajowej prawie aż do wybrzeża przy Salonikach, a potem znowu były autostrady. W Grecji na autostradach jest uciążliwy, szczególnie dla motocyklistów, system poboru opłat, bo bramki są relatywnie często, wiec trzeba wielokrotnie się zatrzymywać, zdejmować rękawiczki, wyciągać telefon lub kartę do płatności, chować, zakładać rękawiczki i ponownie rozpędzać…
Moja trasa autostradowa skończyła się w urokliwej miejscowości Nafpaktos leżącej na brzegu Zatoki Korynckiej, gdzie zaczyna się pierwszy odcinek trasy ACT. Spałem tam w hotelu Nafpaktos, który szczerze polecam, bo oprócz świetnej lokalizacji w centrum, wysokiej jakości i bardzo rozsądnej ceny, okazał się mieć nieopisany w ofercie mały garaż, do którego recepcjonistka zaoferowała wstawienie mojego motocykla i to bez dodatkowych opłat. Z miasteczka rozpościera się przepiękny widok na Zatokę Koryncką i malowniczy most prowadzący na Półwysep Peloponez.
Dystans autostradami z Warszawy do Nafpaktos to 2300 km.
Dzień 1 (15.05.2024)
Trasa zaczyna się od przejazdu na półwysep Peloponez mostem (2€) lub promem (1€) – ja wybrałem prom.
Po zjechaniu na łąd niemal od razu wjeżdża się w góry w trasę offroad, z której co chwila rozpościerają się malownicze widoki na Zatokę Koryncką.
Niedługo po ładnych podjazdach zaczęły się najtrudniejsze miejsca: przejazdy po luźnych kamieniach, które zsunęły się ze zbocza, oraz ciasne kamieniste serpentyny – bardziej szczegółowo widać to na poniższym filmie.
Później droga skierowała się w „interior” przez wysoko położone łąki oraz wzgórza przypominające nasze połoniny.
Druga część trasy tego dnia, od miejscowości Vetaiika (krzyżuje się tu trasa z „dnia 2”), była już łatwiejsza, bo prowadziła drogami szutrowymi regularnie używanymi przez normalne pojazdy.
Trasa tego dnia kończy się w niedużej turystycznej miejscowości Kalawrita z ładnym centrum i zabytkowym dworcem kolejowym – linię wąskotorową wybudowali tam jeszcze Francuzi, którzy zostali zatrudnieni ze względu na doświadczenie z prac w podobnym terenie w Alpach, zaczynając prace w 1885 roku.
Ten dzień był zdecydowanie najatrakcyjniejszy widokowo i dziwi mnie, że autorzy nie zaplanowali trasy na odwrót, żeby zrobić tu „grande finale”.
Dzień 2 (16.05.2024)
Dzień drugi był łatwiejszy, ale trasa była dłuższa. Była ona podzielona na cztery logiczne części.
Pierwsza część to był powrót przez góry Peloponezu na północ do Zatoki Korynckiej, a więc odwrotność trasy „dnia 1”, tylko łatwiejszymi szlakami.
Druga część, to przeprawa z powrotem na północ przez Zatokę Koryncką oraz przelot asfaltem wzdłuż wybrzeża na wschód. Ponownie przepłynąłem promem, ale tym razem musiałem, bo okazało się że przy mocnym wietrze most drogowy jest zamknięty dla motocykli.
Trzecia część, to offroad w góry na północ. Trasa miała obfitowała w piękne widoki (choć ja miałem słabszą pogodę tego dnia) i była niezbyt trudna.
Czwarta część trasy tego dnia to przelot asfaltem do miejscowości Ano Chora.
Po dotarciu nad jezioro Mornos nastąpił kłopot organizacyjny, bo autorzy trasy mocno zalecali, żeby zatankować się konkretne na stacji obok jeziora w miejscowości Lidoriki na stacji Shell. Chodziło o to, żeby mieć paliwo na cały kolejny dzień, bo nie będzie innej stacji po drodze. Na Google Maps wcześniej sprawdziłem, że stacja jest czynna, ale po dojechaniu na miejsce około 15:00 okazało się, że czynna jest, ale ma przerwę od 14:00 do 17:00 ?.
Zamiast bezczynnie czekać dwie godziny, zdecydowałem wrócić na wybrzeże i z powrotem na zachód, gdzie zatankowałem w miejscowości Kastraki, a następnie skrótem asfaltem dołączyłem do trasy ACT, skąd zgodnie z planem skierowałem się na nocleg do miejscowości Ano Chora. Oznacza to, że pominąłem fragment trasy ACT zaznaczony na żółto, a pokonałem „nadmiarowo” zaznaczony na brązowo:
Tip dla kolejnych wyjazdów: jadąc trasę dnia 2, należy zatankować paliwo w Kastraki, a stację w Lidoriki można pominąć, bo paliwa wystarczy z powodzeniem, nawet w moim niedużym 16-litrowym baku Tenere 700.
Ano Chora na końcu trasy tego dnia to jeszcze mniejsza górska miejscowość turystyczna z dużą ilością szlaków pieszych i rowerowych oraz ładną główną ulicą.
Dzień 3 (17.05.2024)
Ten dzień, wbrew wycenie autorów trasy jako „hard”, okazał się niezbyt trudny i bardzo przyjemny, prowadził przez doliny i zbocza górskie daleko od cywilizacji.
Zaczął się od nieprzewidzianego problemu technicznego na trasie: osuwiska kamieni blokującego przejazd.
Kamienie były na tyle duże, że przesunięcie nie wchodziło w rachubę. Zauważyłem jednak na wąskim pozostałym fragmencie drogi przy urwisku ślady opon i mniejsze kamienie ułatwiające przejazd przez powalone drzewo, więc uznałem, że jakiś motocyklista to pokonał, więc i ja dam sobie radę. Widok w prawo w dół nie był zbyt przyjemny (widać to na poniższym filmie) ale udało się.
Dalej droga prowadziła wysoko w góry.
Punktem kulminacyjnym tego dnia było zamknięte schronisko Labros Eftaxias na wysokości 1680 m n.p.m.
Zjazd w dół był przez bardzo stary las, gdzie można było zobaczyć fantastyczne drzewa, takie jak to:
Na kolejnym odcinku trasy można było zaobserwować ciekawe zjawisko: będąc wysoko w górach niebo było czyste ale poniżej w dolinach widać było chmury.
Zgodnie z sugestią autorów trasy tego dnia na miejsce noclegu wybrałem namiot przy brzegu rzeki i zabytkowym moście.
Dzień 4 (18.05.2024)
Ten dzień był bardzo podobny do poprzedniego, również bez większych trudności. Droga prowadziła górami przez bardzo małe, niemal opuszczone, miejscowości.
Punktem kulminacyjnym była przełęcz Kamaria na wysokości 1639 m n.p.m. Wjazd był bardzo widokowy, ale sama przełęcz niezbyt atrakcyjna, niemal płaska.
Ostatnią częścią trasy tego dnia był zjazd do jeziora Plastiras.
Tam wyraźnie zaczęła się cywilizacja, bo było sporo dużych i „czynnych” miejscowości oraz nareszcie sporo innych motocyklistów, nawet spotkałem zorganizowaną wycieczkę z Edelweissbike.
Zgodnie z planem trasa tego dnia powinna zakończyć się w miejscowości Kalyvia przy jeziorze. Jednak ze względu na to, że było jeszcze wcześnie, to postanowiłem pojechać dalej i zanocowałem w miejscowości Elati.
Dzień 5 (19.05.2024)
Ostatni dzień był inny niż dwa poprzednie, to były głównie asfaltowe odcinki górskich dróg kierujące na północ.
Bardzo ładną miejscowością okazało się pełne turystów Metsovo. Można tam było zatankować paliwo w bardzo nietypowej stacji zlokalizowanej w… domu przy głównej ulicy.
Kulminacyjnym i ostatnim punktem trasy ACT tego dnia był wąwóz Vikos, który miałem okazję już odwiedzić w czasie mojego poprzedniego wyjazdu do Grecji. Widoczną różnicą „społeczną” było to, że okoliczne drogi były pełne turystów na rowerach elektrycznych. Widok z punktu widokowego na wąwóz jest epicki, co najlepiej zobaczyć na ujęciach z drona na poniższym filmie.
Po zakończeniu trasy ACT jako że było około godziny 15:00, to kierując się do Chorwacji, opuściłem już Grecję i zanocowałem w Albanii koło Tirany.
Powrót i nieudana próba przejechania ACT Chorwacja
Przejazd przez Albanię był przykry – zwiedzałem ten kraj w 2016 i mam wrażenie, że mentalnie niewiele się zmieniło: porzucone i zaniedbane budynki, drogi w kiepskim stanie, na wielu stacjach paliw nie można płacić kartami, walające się śmieci, trwające budowy. Prawdopodobnie w na wybrzeżu i miejscowościach turystycznych wygląda to lepiej, ale okolice Tirany wyglądały źle. Wjazd go Czarnogóry to jak wjazd do innego „cywilizowanego” świata.
Pomysł na dalszą część wyjazdu miałem taką, żeby – idąc za ciosem – przejechać trasę ACT Chorwacja, która została „oddana do użytku” na początku tego roku. W tym celu dojechałem tego dnia do miejscowości Zaostrog, a następnego dnia przeprawiłem się na wyspę Hvar. Przejechałem trasę „dnia 5”, ale na jednym z kamienistych zjazdów wywaliłem się tak pechowo, że wybiłem sobie kciuk. Trasę ukończyłem i przepłynąłem promem do Splitu, ale kontuzja okazała się na tyle bolesna, że o jeździe w off-road musiałem chwilowo zapomnieć, więc szosami wróciłem do Polski.
Podsumowanie
Na trasie ACT Grecja ilość odcinków terenowych jest w moim odczuciu większa niż w Rumunii. Trasy przebiegają zdecydowanie dalej od cywilizacji – poza wybrzeżem i dużymi miastami Grecja jest słabo zaludniona i dzika. Więc jest „syto” i praktycznie bez męczących przejazdów drogami asfaltowymi zatłoczonymi przez samochody, których w Rumunii było więcej. Zaplanowane przez autorów odcinki dzienne są czasowo krótsze, więc wcześniej kończyłem jazdę i po południu mogłem spokojnie odpocząć. Więcej jest też atrakcji widokowych, bo w Rumunii tylko „dzień 5” jest z epickimi widokami, a w Grecji praktycznie każdy.
Reasumując, zdecydowanie polecam wybranie się do Grecji mimo trochę dłuższego dojazdu z Polski. Choć ten dojazd to i tak niezbyt wiele w porównaniu do dojazdu do Portugalii, gdzie także jest trasa ACT, którą też mam w planie odwiedzić.