Trasa “Adventure Country Track Włochy” (ACT) solo na motocyklu

Na przełomie września i października zrobiłem moją czwartą trasę z cyklu Adventure Country Tracks, tym razem we Włoszech (wcześniej byłem w Chorwacji, Grecji i w Rumunii). W ciągu 9 dni, od soboty do następnej niedzieli, dojechałem do Włoch w okolice miejscowości Ravenna, gdzie zaczyna się trasa ACT, przejechałem trasę, wróciłem do Ravenny i stamtąd wróciłem do Warszawy. Łącznie zrobiłem 4400 km, z czego 1190 km na trasie ACT. Podobnie jak rok temu, celowałem w „okienko pogodowe”, ale tym razem wyszło nieco gorzej niż rok temu, bo w drugiej połowie wyjazdu wymarzłem, temperatury były około 10°C, ale momentami nawet 3-4°C.

Początkowo planowałem ACT Albania/Czarnogóra, ale pogoda na Bałkanach nie zachęcała, miało być zimno i ma padać. Więc wybrałem przyjemniejszą opcję: ACT Italy.

Dojazd (27-28.09.2025)

Gdy jechałem z Warszawy do Austrii było zimno, ale jechało się super, tylko korki w Wiedniu męczące. Przydała się podgrzewana kamizelka 👍, nawinąłem 960 km, Tenerka do długich przelotów rządzi 🤘 (jak już się przyzwyczai do dosyć wąskiego i twardego siedzenia).

Po pokonaniu Alp na pierwszej stacji we Włoszech zamówiłem to, co we Włoszech najlepsze: szatańskie Espresso Doppio za €2,60 🤘

Przejazd przez Alpy: 13°C, pochmurnie i wilgotno. Po drugiej stronie słońce i 19°C ☀️

Drugiego dnia dojazdu przejechałem bardzo przyjemną drogą SS309 Mestre-Ravenna z widokiem na Wenecję „od morza”. Po włoskiej stronie Alp była przyjemna temperatura 22°C.

Nocleg na jednym z ostatnich czynnych kempingów z zaledwie paroma „żywymi” kamperami, poza tym same zamknięte przyczepy i pustki 😕

Prognoza zapowiadała dwa dobre dni, a potem ochłodzenie – chciałem skorzystać ile się da 🤞

Dzień „1” (29.09.2025)

Miał być „easy”, ale wcale nie było łatwo, bo przejechanie 240 km to jednak spory dystans i ledwo zdążyłem przed zachodem słońca. Było jedno miejsce, które moim zdaniem było nieprzejezdne, prowadziło kompletnie zarośniętą ścieżką, ponadto dojazd tam był tak stromy, że na pewno nie był „easy” – wyglądało to trochę tak, jakby ktoś zaprojektował na mapie, a nie sprawdził w terenie:

Niemiłe, bo drogi asfaltowe w okolicy miały zakazy ruchu motocykli 🫣.

Na końcu dogoniłem troję motocyklistów z Austrii. Dziś pewnie też będę ich spotykać 🤘

Dzień „2” (30.09.2025)

Pogoda była nadal mega i trasy bardziej widokowe, szczególne fragment przy Monte Nerone (byłem w tym samym miejscu, tylko innym podjazdem w 2020)

Trudność faktycznie była „easy”, ale długi i wyczerpujący dystans 275 km, więc znowu nie było łatwo. Końcówka była trudniejsza, kilka stromych podjazdów i zjazdów typu „nie możesz się zatrzymać”. Tam też miałem niemiły upadek, bo chciałem zakombinować na skos dużej kałuży, ale dno okazało się nierówne i wyłożyłem się tak, że wpadłem całą jedną nogą w błoto 😕. Na szczęście nocleg wybrałem typu „self-service”, więc klamoty i buty wrzuciłem pod prysznic i będzie schnięcie przez noc 😉

Dziś znowu dogoniłem troję motocyklistów z Austrii, tym razem w 1/3 trasy 🤘.

Dzień „3” (1.10.2025)

Pogoda nie zawiodła, ochłodziło się i przyszły chmury, ale jednak nie padało 🤘

Trasa fajna i nietrudna, z pięknymi toskańskimi widokami: winnice i cyprysy przy drogach dojazdowych do posiadłości. Te drzewa są tak charakterystyczne, że turyści robią sobie z nimi zdjęcia 🙂

Dziś motocyklistów z Austrii nie spotkałem na trasie, a dopiero na placu w Orvieto.

ACT dzień 3

Dzięki temu że wyjechałem po 7:00 i trasa dziś była krótsza (192 km), to dojechałem do Orvieto wcześnie, ok 14:00, więc wyjątkowo mogłem pozwiedzać.

Dzień „4” (2.10.2025)

Ranek był zimny, ok 11°C, ale słoneczny. Do południa było spoko, ale potem już było tylko gorzej. Około 14:00 dojechałem do granicy chmur deszczowych i co chwila kropiło, ale jakoś bardzo nie padało, tylko temperatura mocno spadła, znowu do 11°C, a na koniec dnia nawet do 6-8°C 🥶.

Trasa fajna, widoczki na góry spoko, ale bez „epickich” miejscówek. Trudności miałem tylko na końcu, tam gdzie wcześniej musiało lać, bo było ślisko i miejscami woda wypłukała strome koleiny.

W miejscowości kończącej dzisiejszy etap, Leonessa, nie było rozsądnych noclegów i było bardzo zimno, bo leży na ponad 1000 m n.p.m., więc chciałem oszukać system i pojechałem 3 miejscowości dalej, po trasie z dnia 5. Okazało się, że dojechałem do jeszcze mniejszej miejscowości, tylko z jedną knajpą i do tego czynną dopiero od 20:00 😬. Na szczęście w moim B&B była kawa i herbatniki – smakowało to wybornie, po całym dniu bez jedzenia 🤘. Na szczęście w miejscowości znalazł się też hotel, który zgodził się przyjąć mnie na kolację od 20:00.

Dziś motocyklistów z Austrii w ogóle nie spotkałem 😕

Dzień „5” (3.10.2025)

Ranek był mega-zimny, zaczynałem 5°C, ale ponownie słoneczny ☀️, więc już wiedziałem, że nie ma się czego bać 💪.

Ostatni dzień trasy był z epickimi widokami: przed południem szutrowa droga przez doliny i w oddali ośnieżone szczyty w Parku Narodowym Gran Sasso e Monti Della Laga, a po południu asfaltowa trasa do dolnej stacji wyciągu narciarskiego w Parku Narodowym Majella. W tym drugim śnieg ❄️❄️❄️ leżał dokładnie pod kołami mojego motocykla, nawet obawiałem się przez chwilę, czy będę w stanie zjechać wschodnim zjazdem, ale na szczęście był tylko przez kilkaset metrów, więc pokonałem je “na listonosza”. Wyglądało na to, że na wschodzie trwały przez przedpołudnie te same opady, które wczoraj “ganiały mnie” koło Leonessy, a w górnych partiach gór przybrały postać śniegu. Temperatura? 3°C 🥶🥶🥶.

Zakończenie trasy było w fajnym miejscu na wybrzeżu, ale wiało tam tak, że trudno było ustać w pionie, nie odważyłem się zdjąć kasku.

Po zakończeniu trasy, żeby zwiększyć swoje szanse powrotu do domu w okienku pogodowym przez Alpy, wskoczyłem na autostradę i dojechałem do Ravenny, czyli obok miejsca, gdzie zaczynałem pierwszy dzień trasy 💪.

Motocyklistów z Austrii znowu nie spotkałem 😕, żałowałem, że nie wziąłem od nich wcześniej jakiegoś kontaktu, żeby zapytać jak im poszło 🤔.

Powrót (4-5.10.2025)

Przelot przez Alpy (Udine-Graz) był niełatwy, 8°C bez słońca nie jest przyjemne. Kamizelka podgrzewana ustawiona na 75% starczyła tylko na 5h (power-bank 10000mAh), potem ratowałem się przeciw-deszczówką 👍

Podsumowanie

Czy warto spędzić 4 dni na autostradach, żeby pojeździć 5 dni w terenie? I tak marznąć? Zdecydowanie tak! Trasa ACT Italy jest fajnie urozmaicona, a „włoskie klimaty” niepowtarzalne. Do tego po sezonie relatywnie niedrogie noclegi i jedzenie. No i oczywiście pustki na trasie – przez te 5 dni nie stałem w żadnych korkach, ani nawet na światłach.

Trudność trasy jest faktycznie niższa niż inne przeze mnie przejechane, tak jak przedstawia to opis trasy. Ale to nie oznacza, że można tam pojechać kompletnie bez przygotowania off-road i na jakichkolwiek oponach, bo są tam fragmenty typowe dla regionu śródziemnomorskiego: podjazdy i zjazdy po luźnych kamieniach, niekiedy też po nierównej i pochylonej powierzchni. Na filmach pokażę to bardziej szczegółowo.

Film na YouTube

Zaproszenie do grupy „ACT AdventureCountryTracks – wyjazdy z Polski”

Uwaga: gdyby ktoś z Was był zainteresowany wyjazdami na trasy ACT lub choćby dyskusjami na ten temat, to założyłem grupę na FB: https://www.facebook.com/groups/1008727404689502 – zapraszam do dołączenia.

3 komentarze do “Trasa “Adventure Country Track Włochy” (ACT) solo na motocyklu

  1. Piotr

    Marku, jak zawsze bardzo przyjemnie się czyta o Twojej wyprawie. W tym roku już prawie-prawie pojechałem urlopowo na włoski TET, w ostatniej chwili zrezygnowałem właśnie z myślą o dojeździe autostradami. Ale też TET od strony Słowenii to w 90% asfalt, tu widzę olbrzymią przewagę tracku ACT. Świetna sprawa, znów idzie jesień a mi apetyt na wyjazdy rośnie 🙂
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  2. Greg

    Siemka, fajny opis dzięki że ci się chce to tworzyć.

    Ja się pomału przymierzam do takich wypraw, na razie jestem głównie asfaltowy, może szutrowy podróżnik, asfaltem jeżdżę daleko, w tym roku Sardynia, korsyka, ale offem to tylko jeżdżę po lajtowych trasach wokół komina, muszę się zebrać.

    Co do porady na mrozy to ja mam grzaną kurtkę podłączaną do motocykla, więc mam ciepła do woli, polecam

    Odpowiedz
    1. Marek Berkan Autor wpisu

      Ja mam podgrzewaną kamizelkę, tylko podłączam ją do powerbanka 10.000 mAh, bo nie chce mi się szarpać z przewodami. Gdy wracałem przez Alpy to zabrakło mi prądu na ostatnie 2-3h, na szczęście jak już byłem na nizinach, ale faktycznie chyba będę zabierać awaryjny dłuższy przewód, żeby w razie takiej sytuacji podłączać się do gniazdka.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *