Długość: 110 km.
Trudność: asfalt.
Atrakcje: góry.
Start: Curtea de Argeş, koniec: Cârțișoara.
Czas przejazdu: 3:00.
W sobotę 31.08.2013 (opis całego wyjazdu) zaliczyłem drogę Transfogaraską (7C) łączącą miejscowość Curtea de Argeş i Cârțișoara w kierunku z południa na północ. Jest to druga najwyższa droga w Rumunii osiągająca 2034 m n.p.m. i przecinająca Góry Fogaraskie – najwyższe pasmo górskie rumuńskich Karpat. Dystans rewelacyjnej zabawy to około 110 km.
Droga Transfogaraska jest znacznie bardziej częstym, w porównaniu do Transalpiny, celem wycieczek turystycznych. Sama historia powstania tej drogi jest niebanalna. Po wydarzeniach w Czechosłowacji w 68 roku ówczesny sekretarz partii Nicolae Ceauşescu doszedł do wniosku że w przypadku podobnych „niepokojów społecznych” będzie miał problem z szybkim przemieszczaniem wojsk z południa na północ kraju przez pasmo Karpat. Podjął więc decyzje o stworzeniu nowej drogi, której głównym przeznaczeniem było przemieszczanie wojska. Została ona wybudowana olbrzymim kosztem, zarówno finansowym, ludzkim jak i zniszczeń przyrody.
Pozytywnym efektem takiego podejścia jest bardzo dobra „geometria” drogi: przy pomocy materiałów wybuchowych zostały stworzone szerokie półki skalne, szerokie i dobrze wyprofilowane zakręty, nachylenia są znormalizowane. Jest znacząca różnica w stosunku do podobnie ambitnych dróg alpejskich, na których widać że kiedyś maszerowały tam kozy, później wozy a ostatecznie je trochę poszerzono i wyasfaltowano. Na drodze Transfogaraskiej od razu widać że projektowana była po to żeby jeździły nią lawety z czołgami…
Droga pokonywana od strony południowej składa się z następujących etapów: stromy podjazd doliną rzeki Ardżesz do zapory, długi, płaski i kręty odcinek wokół jeziora Vidraru, podjazd pod przełęcz, tunel i zjazd z północnej strony. Rekomenduję taki kierunek pokonywania tej drogi (z południa na północ) bo dzięki temu powoli zdobywa się wysokość i tworzy atmosferę, a przełęcz jest zwieńczeniem wysiłku.
Zapora i olbrzymie jezioro robią niesamowite wrażenie. Wokół jeziora przy trasie jest rozlokowanych wiele bardzo urokliwych hoteli – gdybym miał przyjechać tam ponownie to rozważyłbym tam nocleg.
Po objechaniu linii brzegowej jeziora klimat zmienia się na wysokogórski – doskonale to czuć na motocyklu, bo mimo pełni lata trzeba ubrać się w ciepłe ubrania.
W przeciwieństwie do Transalpiny, najwyższy punkt trasy to nie przełęcz, tylko tunel przebiegający pod nią. Niewątpliwym minusem jest takiego rozwiązania mniejsza atrakcyjność widokowa. Od południowej strony przy tunelu właściwie nie ma nic, tylko miejsce postojowe i wszechobecne stoiska z pamiątkami.
Z kolei po stronie północnej jest atrakcyjna mini-miejscowość turystyczna parkingami, hotelikami oraz górną stacją kolejki linowej. Dzięki niej miejsce to jest prawdopodobnie dostępne również zimą. Jest to świetne miejsce wypadowe to wycieczek na okoliczne szczyty.
Czy taki widok coś Wam przypomina? Mi skojarzenie z Morskim Okiem przyszło natychmiast.
Zjazd w kierunku północnym to imponująca serpentyna – porównując to do dróg alpejskich czy norweskiej Drogi Trolli to Droga Transfogaraska naprawdę nie ma się czego wstydzić.
Podsumowując: rewelacyjna droga, zarówno pod kątem turystyczno-widokowym jak i przyjemności z kładzenia się na motocyklu w zakręty. Pewną niedogodnością jest momentami słaba jakość asfaltu – zawieszenie GS’a to sprawnie wybiera ale użytkownicy twardszych motocykli mogą narzekać. Na pewno nie ma atrybutu „odludzia” jak w przypadku Transalpiny – tutaj trzeba jechać z samego rana żeby uniknąć konieczności wyprzedzania kolumn samochodów, ponadto parkingi i hotele towarzyszą na całej długości drogi. Ale gdybym miał wybierać czy przyjechać do Rumunii na Transalpinę czy Drogę Transfogaraską to wybrałbym tą drugą. Na szczęście są one tak blisko siebie że można je odwiedzić w kolejnych dniach :-).